wtorek, 18 sierpnia 2015

8 - Can you show me how we can escape?

Od momentu kiedy wyszłaś z łazienki i położyłaś się na łóżku, nic nie pamiętasz. Chyba zasnęłaś. Czyli znaczyłoby to, że przespałaś około 18 godzin?
Usiadłaś. Czułaś jak głowa ci pulsuje, ale musiałaś się zmusić, żeby iść do szkoły. Wzięłaś do ręki swój telefon. Dokładnie 6:00. Postanowiłaś przeglądnąć instagram, ale z każdym momentem zaczęłaś żałowałać tej decyzji. Ktoś dodał zdjęcie, gdzie w tle wyłapałaś siebie i Daniela przytulających się i bujających w rytm muzyki wśród innych par.
Na myśl o chłopaku zrobiło ci się niedobrze. Nawet nie zadzwonił...
Odłożyłaś telefon. Wolałaś nie sprawdzać innych portali społecznościowych. Uznałaś, że tak będzie lepiej dla twojego zdrowia psychicznego.
Wstałaś, ubrałaś się i w miarę ogarnęłaś włosy i twarz. Nawet w swojej ulubionej bluzie dresowej i legginsach wyglądałaś okropnie.
- Pieprzyć to - powiedziałaś pod nosem próbując zrobić kreskę eyelinerem na powiece.
Wzięłaś plecak i poszłaś na przystanek. Nawet nie zjadłaś śniadania. Konfrontacja z rodzicami to ostatnie, czego w tym momencie chciałaś.
W drodze na przystanek, tak jak w autobusie i w szkole, ciągle miałaś wrażenie, że widzisz Daniela, jednak po kilku sekundach przyglądania się, okazywało się, że to kolejny obcy blondyn.
Byłaś ciekawa co u niego słychać. Czy jemu też ojciec zrobił kazanie, na temat tego, że ma się z tobą nie spotykać. Chciałaś zadzwonić, nawet kilka razy już miałaś wybrany numer, ale poddawałaś się słysząc w swojej głowie słowa jego ojca, którzy szczerze mówiąc przyprawiał cię o mdłości.
Miałaś wrażenie, że szkoła to jedyne miejsce, gdzie będziesz w stanie się od wszystkiego odciąć, wyłączyć dopóki nie spotkałaś jej. Maren.
- Cześć - powiedziała nieśmiało. Stałaś obok swojej szafki a ona podeszła i stanęła po twojej lewej stronie. Zignorowałaś ją i dalej zajmowałaś się szukaniem książki do biologii.
- Wiem, że widziałaś to, co widziałaś, ale to naprawdę nie było tak jak myślisz - tłumaczyła się a ty nawet na nią nie popatrzyłaś - Nawet nie spaliśmy z Bjoernem w jednym łóżku. Po prostu mój brat...
- Przestań, bo zaraz się wkurzę i zacznę ci wszystko wygarniać w twarz przy całej szkole, a tego chyba nie chcesz - przerwałaś jej, a słowa dosłownie wypluwałaś z prędkością światła. Zamknęłaś z trzaskiem szafkę i odeszłaś.
- Zmieniłaś się przez ten weekend - rzuciła za twoimi plecami.
Odwróciłaś się.
- To nie ja przespałam się z chłopakiem przyjaciółki - powiedziałaś powodując spojrzenia osób trzecich znajdujących się na korytarzu.
Odeszłaś zanim Maren popłakałaby się na twoich oczach. Miałaś dosyć jej dwulicowości i tego, jaką osobą stała się po jej urodzinach. Nie miałaś ochoty utrzymywać z nią kontaktu a tym bardziej przyjaźnić się z nią. Nie po tym co zrobiła.

8 godzin przeleciało bardzo szybko. Nie usiadłaś z Maren w ławce, tak jak zwykle. Wybrałaś samotną, ostatnią pod oknem. Było ci się o wiele lepiej skupić bez niej.
Najbardziej przerażał cię fakt, że nie czułaś poczucia winy. Poniżyłaś ją na oczach osób z liceum a pomimo to byłaś z siebie dumna.
Wychodząc ze szkoły, zauważyłaś obściskującą się parę na schodach. Nie chciałaś się im przyglądać, lecz mimowolnie na nich patrzyłaś. Serce zaczęło ci bić coraz mocniej i zaczynałaś drżeć.
- To nie może dziać się naprawdę - powiedziałaś jakby do siebie, lecz widocznie obściskująca para to usłyszała, bo przerwała czynność i popatrzyła się w twoją stronę. Maren i Bjoern. Bjoern i Maren. Gorzej być nie może.
Uciekłaś zanim ktokolwiek z nich zdążył zacząć się tłumaczyć. Nie chciałaś już słuchać bezsensownych kłamstw, wymyślonych na poczekaniu.
Szłaś przed siebie wzdłuż parkingu przed szkołą. Mijałaś kolejne samochody kiedy usłyszałaś znajomy głos, który wypowiadał twoje imię. Popatrzyłaś się w tamtą stronę i tym razem nie wydawało ci się - widziałaś Daniela w czystej, swojej postaci. Szedł ku tobie z zaniepokojeniem na twarzy.
- Coś się stało? - zapytał kiedy był już całkiem blisko. Nawet nie zorientowałaś się kiedy po twoich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie, nic - odparłaś a z powiek zaczęły się wylewać jeszcze większe strużki płynu.
- Chodź tutaj - powiedział i zamknął cię w swoich objęciach. Zacisnęłaś powieki a na swoich ustach poczułaś słony smak kolejnych łez.
Poczułaś przyjemne ciepło i mimowolne łaskotanie w brzuchu. Chciałaś już nigdy nie opuszczać tej "bezpiecznej strefy" jaką zapewniał ci chłopak.
Położył dłoń na twoich plecach i głaskał cię kojąco. Powoli się uspokajałaś, łzy przestały lecieć z twoich oczu. Zaraz, zaraz, skąd on wiedział gdzie chodzisz do szkoły?
- Skąd się tu wziąłeś? - zapytałaś odrywając głowę od jego piersi. Uśmiechnął się.
- Mam swoje znajomości. Wejdźmy do samochodu - zaproponował.
Niechętnie rozluźniłaś mięśnie wyswabadzając się z jego uścisku. Otworzyłaś drzwi i wsiadłaś do samochodu. Tak samo uczynił Norweg.
Przez chwilę siedzieliście w dosyć niezręcznej ciszy. Żadne z was nie wiedziało od czego zacząć. Chłopak miał poczucie winy, że dopuścił do tego, że spróbowałaś narkotyków. Ty z kolei źle się czułaś z tym, że Daniel obwinia siebie o ostatnią noc.
- Przepraszam - powiedział w końcu, lecz nie miał na tyle odwagi, aby podnieść wzrok ze swoich dłoni.
- Daniel, nie masz za co przepraszać - machinalnie odparłaś.
- Czy ty sobie żartujesz? - zapytał, tym razem patrząc się na ciebie - Czy ty w ogóle wiesz do czego cię zmusiłem?
- Nie zmusiłeś - powiedziałaś cicho.
- Zmusiłem i doskonale o tym wiem. Od tego się zaczyna. Wierz mi, wiem z doświadczenia - przeniósł wzrok na widok przed sobą.
- Słucham? Czy to znaczy, że jesteś narkomanem? - wypaliłaś. Czułaś jak twoje tętno gwałtownie wzrasta a wrażenie bezpieczeństwa ucieka.
- Nie - powiedział od razu - To znaczy... Pracuję nad tym. Jestem młody, do cholery! - krzyknął uderzając dłońmi o kierownicę.
Dotknęłaś końcami palców jego ramienia. Chciałaś, aby popatrzył ci w oczy. Chciałaś zobaczyć w nich szczerość i skruchę. Chciałaś, aby żałował wszystkich wlanych w siebie procentów alkoholowych, wypalonych papierosów i wciągniętej kokainy.
Kiedy wreszcie spojrzał na ciebie, w jego tęczówkach nie zobaczyłaś żadnej z emocji, których się spodziewałaś. Jego oczy były ciemniejsze niż zwykle, zapadnięte, otoczone siwą barwą. Były przepełnione bólem i cierpieniem.



_______________________________________

Cześć! Jak obiecałam, tak jestem! Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnimi rozdziałami, jesteście cudowne! ♥
Pozdrawiam i do następnego! :*

piątek, 14 sierpnia 2015

7 - You torch me up like electricity, jumpstart my heart with your love

Wróciłaś do domu. Zdałaś sobie sprawę, że wciągu zaledwie jednego weekendu zdążyłaś przeżyć swój pierwszy pocałunek, być na dwóch imprezach, stracić przyjaciółkę i spróbować kokainy. Lata młodości chyba nie powinny tak wyglądać.
Tak jak obiecał, do domu odwiózł cię tata Daniela. Przez całą drogę nie odezwaliście się do siebie słowem, a kiedy wreszcie zaparkował pod twoim domem, opóźniałaś jak tylko mogłaś konfrontację z rodzicami. Co prawda, pan Tande obiecał cię bronić, ale nie mogłaś się spodziewać niczego dobrego po tym człowieku.
Co mu w tobie przeszkadzało? Nie byłaś wystarczająco ładna? Może po prostu nie odpowiadało mu to, że nie byłaś wystarczająco bogata jak na dziewczynę sportowca?
Z każdym pytaniem rodzącym się w twojej głowie, samoocena, którą i tak już miałaś zaniżoną, spadała. Nagle, w jednym momencie jakby ktoś ściągnął ci z nosa różowe okulary i założył te ciemne, ponure, przez które patrzenie sprawiało ból.
Stanęliście przed drzwiami twojego domu a pan Tande nacisnął przycisk dzwonka. W mgnieniu oka przed wami ukazały się postacie twoich rodziców.
- Witaj, Lars - przywitał się mój towarzysz - Przywiozłem Evelyn, bo zasnęła u mnie oglądając film z moją córką - skłamał, ale dlaczego? I czy on w ogóle miał córkę?
Starałaś się nie dać po sobie poznać, że każde słowo, które wypowiedział mężczyzna jest kłamstwem. Głowę miałaś spuszczoną w dół, aby nie patrzyć na rodziców. Było ci wstyd, że w ogóle doszło do takiej żenującej sytuacji. W oczach miałaś łzy i za nic w świecie nie chciałaś, aby spłynęły po policzkach.
Rodzice przyglądali ci się badawczo aż w końcu twój tata powiedział:
- Dziękuję, Markus - wpuścił cię do domu a następnie zamknął za tobą drzwi.
Zaczęłaś się rozbierać a oni czekali aż skończysz. Mama miała zatroskaną minę i stała za tatą, który skrzyżował ręce na piersiach.
- Co ty sobie wyobrażasz? - zaczął nie dając ci dokończyć ściągania butów.
Popatrzyłaś na niego nie wiedząc co powiedzieć.
- Mogliście mi nie zabierać telefonu - powiedziałaś ledwo dosłyszalnym głosem.
Prychnął rozkładając ręce.
- Chyba nie jesteś jedyną osobą posiadającą telefon na tym świecie - odparł ironicznie.
Czułaś jak policzki przybierają kolor purpury a łzy przedostają się na zewnątrz.
Nawet ich nie wytarłaś. Wiedziałaś, że ojciec ma rację.
- Przepraszam - wyszeptałaś.
- Słuchaj, smarkulo. Masz wszystko, niczego ci nie zabraniamy, dostajesz co chcesz, płacimy ci dosłownie za każdą rzecz, więc w zamian wymagamy tego, żebyś oszczędzała nasze nerwy i informowała nas co się z tobą dzieje, do cholery - podniósł głos, szczególnie akcentując ostatnie wyrazy.
- Lars - zagadnęła mama.
- Nie przerywaj mi - rzucił - Teraz dostajesz z powrotem swój telefon, idziesz na górę do pokoju i grzecznie przygotowujesz się na jutrzejszy dzień w szkole, zrozumiano? 
Pociągnęłaś nosem. Byłaś cała zapłakana i nie miałaś odwagi nawet spojrzeć na swojego rodziciela. Nigdy wcześniej nie widziałaś go tak zdenerwowanego, a zwłaszcza w stosunku do ciebie. Każde jego słowo potęgowało twoją histerię i powodowało spazmy wywołane płaczem. Było ci tak cholernie wstyd, że miałaś ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wychodzić na powierzchnię.
Odzyskałaś telefon i potulnie spełniłaś żądania ojca. Poszłaś na piętro do swojego pokoju a następnie wzięłaś odświeżający prysznic. Chciałaś jak najszybciej zapomnieć o tym dniu.

***

Przyszedłeś wyczerpany po treningu do domu. Kac morderca nie zna serca, jak to mówią. Ledwo trafiłeś kluczem do dziurki, aby otworzyć drzwi. Ojciec kazał ci wrócić autobusem, bo w takim stanie nie było mowy o samochodzie.
Na treningu też nie było kolorowo. Oddałeś najgorsze skoki z całej drużyny. Nawet młodziutki Joachim Bjoereng z kadry juniorów był lepszy. Nie widziałeś swojego miejsca w składzie na następny konkurs Pucharu Świata, a już tym bardziej na Mistrzostwa Świata w Falun.
Kiedy wreszcie dostałeś się do mieszkania, zauważyłeś, że w salonie na kanapie siedzi twój ojciec. Czytał gazetę, ale kiedy cię zobaczył, przerwał czynność i gapił się w twoją mierną, lekko przechyloną sylwetkę.
- Popatrz na siebie - zaczął - Jesteś zadowolony ze stanu, do którego się doprowadziłeś?
- Jeden raz nikomu jeszcze nie zaszkodził - broniłeś się, jednak w głębi duszy przyznałeś mu rację. Czułeś się jak ostatni śmieć. Nie dość, że fizycznie byłeś wyczerpany, to psychicznie nie mogłeś się pogodzić ze swoimi okropnymi skokami.
Mężczyzna wstał i stanął naprzeciwko ciebie. Był ubrany tak jak zwykle, koszula, spodnie od garnituru, drogie eleganckie buty. Całkowite przeciwieństwo ciebie: ubranego w sprane dżinsy i biały t-shirt pod czerwoną koszulą w kratkę, która niewiadomym sposobem znalazła się pod ręką rano.
- Chcesz pojechać na Mistrzostwa Świata? - zapytał a ty przeczesałeś palcami swoje blond włosy. Odpowiedź była oczywista - Może inaczej. Chcesz w ogóle zostać profesjonalnym sportowcem?
- Jestem profesjo...
- Popatrz na siebie w lustrze i powtórz to jeszcze raz - uniósł się rzucając gazetą o podłogę.
Wzdychnąłeś ciężko i popatrzyłeś na miejsce gdzie upadła gazeta. Była to ta sama gazeta, którą zawsze czytał zanim miał zrobić ci awanturę. Akurat była otwarta na stronie z twoim zdjęciem, 6 lat temu, kiedy jako 15-latek wygrywałeś Mistrzostwa Świata Juniorów.
- Tato... - zacząłeś, ale ten znów nie dał ci dokończyć.
- Masz wszystko do cholery. Możesz być najlepszym norweskim skoczkiem od wieków. Nawet Romoeren czy Jackobsen mogliby zazdrościć ci takich sukcesów, jakie ty osiągałeś mając zaledwie 16 lat. A ty co? Szlajasz się po cudzych domach, pijesz, ćpasz, nie wiadomo co robisz a potem przyprowadzasz jakieś smarkule do mojego domu! Dosyć tego! - energicznie gestykulował, co było normalne kiedy się złościł.
Ostatnia kwestia sprawiła, że poczułeś ukłucie w klatce piersiowej. Evelyn. Zupełnie o niej zapomniałeś a przecież to ty namówiłeś ją, aby spróbowała kokainy. Ta myśl sprawiła, że poczułeś się jeszcze gorzej.
Miałeś ochotę sam uderzyć się w twarz. Zasługiwałeś na to i tylko czekałeś aż twój ojciec to zrobi. Do tego jednak nie doszło.
- Wiem, że jest ci ciężko uporać się z tym wszystkim, ale spróbuj. Dla mamy - powiedział nieco łagodniejszym głosem.
- Mamy już tutaj nie ma - odparłeś zatrzymując łzy w oczach. Widziałeś jak zabolały go twoje słowa. Udawał twardziela, ale w głębi serca też nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. W jego oczach tańczyły iskierki gniewu pomieszane z czernią nieogarniętego bólu.
- Albo zaczniesz normalnie żyć i skupisz się TYLKO i wyłącznie na skokach, albo możesz zacząć się pakować i iść na ulicę - powiedział najbardziej stanowczym tonem jaki kiedykolwiek słyszałeś z jego ust.
Ustąpiłeś. Pobiegłeś po schodach do swojego pokoju. Rzuciłeś torbę treningową na ziemię, jakby to ona właśnie upokorzyła cię przed samym sobą.
Usiadłeś na kraju swojego łóżka i opierając łokcie o kolana, schowałeś twarz w dłoniach. Zamknąłeś na chwilę oczy. W twojej głowie pojawił się tylko jeden, niczym niezakłócany obraz. Obraz twarzy Evelyn.




___________________________

Cześć! Miało być wcześniej, nie wyszło, znów przepraszam :(
Niestety, myślałam o zawieszeniu tego bloga, ale po prostu szkoda było mi tej historii. Byłam na LGP i tam zachowanie niektórych dziewczyn względem naszego bohatera mnie załamało. Minęło dwa tygodnie i zdążyłam się już otrząsnąć z tego doświadczenia (osoby z twittera pewnie wiedzą o co chodzi). Nadchodzę z nowym rozdziałem, mam już napisane kilka do przodu, więc myślę, że pojawią się szybciej :)

Pozdrawiam i czekam na opinie!

czwartek, 16 lipca 2015

6 - Now we're flyin' through the stars I hope this night will last forever

To był najgorszy poranek, jaki kiedykolwiek przeżyłaś. Czułaś jakby ktoś włożył jeden koniec długiego drutu w prawe ucho i wyciągał drugi lewym. Miałaś wrażenie, że zaraz upadniesz, chociaż leżałaś płasko na łóżku. Bałaś się otworzyć oczu, ponieważ nie byłaś pewna czy na pewno chcesz zobaczyć miejsce, w którym aktualnie się znajdowałaś. Jedno wiedziałaś na pewno – to nie był twój pokój.
Mimowolnie sprawdziłaś czy jesteś ubrana. Odetchnęłaś z ulgą, kiedy poczułaś pod palcami delikatny materiał koszulki na swoim ciele. Wreszcie odważyłaś się otworzyć oczy. Jaskrawe światło w ułamku sekundy uniemożliwiło ci zobaczenie czegokolwiek poza oślepiającą strugą słońca. Zamrugałaś przyzwyczajając się do światła, następnie podniosłaś się do pozycji siedzącej, chociaż nadal miałaś wrażenie, że twoje ciało zaraz upadnie mimowolnie na podłogę.
Leżałaś w dwuosobowym łóżku, lecz w pokoju nie było nikogo poza tobą. Pomieszczenie było urządzone w sposób bardzo nowoczesny, tzw. typowy styl skandynawski. Nigdy nie rozumiałaś tej nazwy. Norwegowie nie lubili niepotrzebnych zmian, dlatego też, nie odnawiali swoich mieszkań. Większość domów było urządzonych w stylu jeszcze z lat dziewięćdziesiątych. Ktoś musiał być naprawdę kreatywny, aby zmienić cokolwiek, nie mówiąc o całości.
Spodobał ci się ten pokój. Był duży, dominowały kolory przede wszystkim biały, błękitny z elementami szarości. Łóżko znajdowało się na środku, naprzeciwko niego na ścianie wisiała wielka plazma. Pod oknem stało biurko z laptopem i kilkoma książkami na blacie. Zauważyłaś dwie wielkie, białe szafy ustawione obok siebie oraz sofę ze stolikiem do kawy po drugiej stronie pokoju. To właściwie było tyle, jeśli chodzi o wystrój. Zaimponował ci niebywały porządek. Wszystko było nieskazitelnie czyste.
Dosłownie opadłaś z powrotem na poduszki. Miałaś plamki przed oczami. Za dużo bieli – pomyślałaś. Wzięłaś kilka głębokich wdechów. Czułaś poddenerwowanie. Nic nie pamiętałaś z poprzedniej nocy, a właściwie nie chciałaś sobie przypomnieć. Jedno wiedziałaś dobrze – popełniłaś okropny błąd.
W pewnym momencie usłyszałaś otwieranie drzwi.
- Mogę wejść? - zapytał nieznany męski głos.
Podniosłaś głowę i ujrzałaś łysiejącego mężczyznę w podeszłym wieku ubranego w czarny garnitur.
Serce zaczęło bić mocnej. Zaczynałaś zadawać sobie pytania jak daleko byłaś w stanie się posunąć pod wpływem... właściwie pod wpływem jakiej używki?
- Nie bój się, dziecko – powiedział zakłopotany i wszedł do pokoju – Jestem tatą Daniela.
- Och – westchnęłaś. Znajdowałaś się w pokoju skoczka. Zapewne nie chciałaś wracać do swojego, ale gdzie do cholery podziewał się sam chłopak?
- Myślę, że należą ci się jakieś wyjaśnienia... - zaczął siadając na krawędzi łóżka a ty podniosłaś się do pozycji siedzącej – Wczoraj...Hmm... Właściwie to dzisiaj przywiózł was tutaj kolega Daniela, Alex. Powiedział, że nie wie gdzie mieszkasz, więc nie mógł zrobić nic innego, jak cię tutaj zostawić. Byłaś nieprzytomna.
- O mój Boże. Bardzo pana przepraszam, ja...
- Wiem – przerwał ci – Wiem, że jesteś dobrą dziewczyną, nie szukąjącą problemów. Daniel wspominał o tobie kilka dni temu. Znam twoich rodziców i myślę, że zdajesz sobie sprawę, że nie byliby zadowoleni.
Czułaś jak twoje policzki płoną. Spuściłaś wzrok próbując ukryć zakłopotanie.
- Gdzie jest Daniel? - zapytałaś po chwili ciszy.
- Odwiozłem go na trening godzinę temu. Wtedy w nocy, kiedy Alex was przyprowadził był w okropnym stanie. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałem – mówił patrząc w okno. Następnie przeniósł wzrok na ciebie – To nie jest chłopak dla ciebie. Po śmierci matki, ja sam nie mogę sobie z nim poradzić a co dopiero 16-letnia dziewczyna.
Okropny ból rozdzierał nie tylko twoją głowę, lecz także twoje serce. Naprawdę spodobał ci się ten chłopak i o dziwo ze wzajemnością. Mogłaś nawet przymknąć oko na imprezowy styl życia, który zauważyłaś już pierwszego dnia. Dlaczego wszystko tak szybko musiało się skończyć? A może wcale nie musiało?
- Rozumiem – powiedziałaś w końcu, oczy ci się zaszkliły.
- Nie chcę mieszać się w wasze sprawy. Chcę jedynie cię ostrzec. Musisz zdawać sobie sprawę z tego, że nie jesteś pierwszą ani ostatnią dziewczyną w jego życiu.
Ostatnie zdanie zabolało cię szczególnie. Już na starcie spisywał cię na straty, chociaż tak naprawdę w ogóle cię nie znał. Nie wierzyłaś, że mężczyzna o surowym wyrazie twarzy chce twojego dobra. Za tą rozmową musiało kryć się coś więcej.
- Teraz odwiozę cię do domu. Mogę powiedzieć twoim rodzicom, że pozwoliłem ci zostać na noc, ponieważ zasnęłaś oglądając film z Danielem, ale musisz mi obiecać, że nie będziesz się mieszać w jego życie.
Dałaś upust nagromadzonej wydzielinie w twoich powiekach. Ojciec Daniela dotknął twojej dłoni.
- To przede wszystkim dla twojego dobra – zapewnił – Zgoda?
Pokiwałaś twierdząco głową. Uległaś. Nie byłaś w stanie zaprzeczyć, ponieważ w twoich żyłach nadal znajdował się narkotyk, który sprawiał, że nie byłaś w stu procentach świadoma tego co dzieje się wokół ciebie. To wszystko było za szybko. Chciałaś tylko znaleźć się w swoim pokoju i przespać to okropne uczucie upadania.

_______________________________

Cześć! Nareszcie publikuję regularnie. Rozdział trochę krótszy, ale chyba będę takie publikować - krótsze a częściej :)
Czekam na Wasze opinie! Pozdrawiam x

niedziela, 5 lipca 2015

5 - I feel so enamored, hold me tight within your clutch

Patrzyłaś jak dalej skaczą i ciągle nie mogłaś wyjść z podziwu z jaką lekkością lądują na zeskoku. Szczególnie podobało ci się wykończenie, lekko ugięta przednia noga oraz ręce rozłożone z boku, tak jak ptak rozpościera swoje skrzydła. Daniel po niemal każdym skoku patrzył się w twoją stronę i posyłał ci uśmiech a ty go odwzajemniałaś. Za każdym razem, kiedy próbował zwrócić na siebie twoją uwagę, czułaś miłe łaskotanie w okolicach żołądka. Imponowało ci to, że chłopak ma swoją pasję, której w pełni się oddaje. Widziałaś jak bardzo cieszył się każdym skokiem i ile energii w to wkładał.
Nagle uświadomiłaś sobie, że ty nigdy nie miałaś pasji, hobby, zainteresowania, bo przecież czytanie książek przy skokach narciarskich chowa się i ucieka z płaczem. Poczułaś ukłucie zazdrości, ponieważ nawet nie wiedziałaś co mogłabyś robić w życiu. Daniel był ustatkowany. Miał podpisane kontrakty ze sponsorami nawet do pięciu lat! A ty? Uczyłaś się w klasie biologicznej, nie wierząc, że kiedyś możesz zostać lekarzem, bo tak naprawdę to rodzice zmusili cię do tego profilu. Może właśnie teraz czas na zmiany?
Twoje rozmyślania przerwał Daniel i pewien brunet, który za nim podążał. Przedstawił się jako Phil i musiałaś przyznać, że był przystojny i czarujący, zwłaszcza kiedy się uśmiechał ukazując rząd białych zębów.
- Mamy dla ciebie propozycję – zaczął blondyn.
- Zamieniam się w słuch – odparłaś zaintrygowana.
Chłopaki popatrzyli na siebie wymownie.
- Co ty na to, żeby wybrać się z nami na imprezę? - zaproponował Daniel.
Z zaskoczenia uniosłaś brwi. Wstałaś z krzesełka i stanęłaś naprzeciwko nich. Oczekiwali twojej odpowiedzi, a właściwie twojej zgody. Na początku odezwała się twoja nieśmiała strona, która głośno krzyczała "NIE". Jednak po chwili przypomniałaś sobie zdarzenia z ostatnich godzin i pomyślałaś "Właściwie to czemu nie?". Mogłaś chociaż na chwilę odciąć się od rodziców, bo przecież wzięli ci telefon. Najwyżej ich obwinisz o to. Ta myśl zdecydowanie przeważyła.
Po chwili zastanowienia odparłaś:
Szykujcie portfele, bo coś czuję, że to będzie długa noc!
- Mówiłem, że się zgodzi! - odparł uradowany Phil i przybił ci piątkę.
Zeszliście na parking a po kilku minutach już siedzieliście z Danielem w samochodzie. W ogóle nie było widać po nim zmęczenia. Był odświeżony i cudownie pachniał. Przez chwilę wyobraziłaś sobie siebie w objęciach Daniela, tak jak miało to miejsce rano. Przyjemne dreszcze obeszły twoje ciało na wspomnienie zetknięcia waszych ciał, jednak w ułamku sekundy zamieniły się w ukłucie w żołądku kiedy przypomniałaś sobie z jakiego powodu cię przytulił.
Będę silna” powtarzałaś sobie i obiecałaś, że do końca dnia nie będziesz o tym myśleć.
- Na pewno chcesz tam jechać? - blondyn wyrwał cię z twoich rozmyśleń.
- Tak – odparłaś pewnie – Już dawno nie zalałam się w trupa.
- Kto powiedział, że się zalejesz? - zapytał tajemniczo się uśmiechając.
Przeszły cię ciarki. Nigdy wcześniej nie robiłaś nic wbrew wszystkim swoim zasadom, ale może dlatego, że nigdy nie miałaś do tego okazji? Może tak właściwie to nie były twoje zasady, tylko wyimaginowane regułki, które wpajali ci rodzice?
Znów złapałaś się na tym, że za dużo rozmyślasz, przez co Daniel mógł czuć się niekomfortowo siedząc w ciszy. Musiałaś go jakoś zagadać, nie chciałaś wyjść na nudziarę. Aż trudno uwierzyć jak ciężko jest wymyślić jakikolwiek temat do rozmowy. Przecież znałaś go zaledwie dwa dni a już szłaś z nim na imprezę, na której prawdopodobnie złamiesz wszystkie swoje zasady.
- Chyba nie jesteś do końca przekonana – powiedział Norweg kiedy zatrzymaliście się przed jakimś domem.
Budynek z zewnątrz wyglądał normalnie: przeciętny norweski domek z podwórkiem i działką z tyłu. Na podjeździe stały dwa samochody a do domu wchodzili obcy dla ciebie ludzie. Słyszałaś jak za wami zatrzymuje się kolejny samochód.
Przez chwilę naprawdę zwątpiłaś. Jak ty sobie tam poradzisz? Kolejne pytania bez odpowiedzi nachodziły cię z każdą sekundą a ty musiałaś jakoś tam wejść i dobrze wypaść przed znajomymi chłopaka, który nie jest dla ciebie obojętny.
Spojrzałaś na niego a on chyba wyczuł, że jesteś poddenerwowana, bo położył dłoń na twoim kolanie. Wzdrygnęłaś się lekko na uczucie ciepła bijącego od chłopaka. Normalnie cofnęłabyś czyjąś rękę, ale do cholery, TO BYŁ DANIEL! Nie mogłaś mu się oprzeć, więc pozwoliłaś, aby cię dotknął.
- Ok, na Phila nie licz, że będzie cię wspierał – przyznał patrząc ci w oczy – ale ja tam będę. Nie pozwolę, abyś siedziała sama w kącie albo w łazience i się nudziła. Gwarantuję ci, że będziesz miała mnie dość.
Spuściłaś wzrok i uśmiechnęłaś się na widok wciąż tkwiącej dłoni na twoim kolanie. Delikatnie położyłaś na niej swoją dając Danielowi do zrozumienia, że jesteś gotowa, aby tam wejść i spróbować wszystkiego co możliwe.
- Jest jeszcze jedna kwestia – dodał biorąc głęboki wdech – Gdyby cię wypytywali kim dla ciebie jestem, nie krępuj się, możesz mówić, że jesteśmy razem – powiedział uśmiechając się zgrywając cwaniaka.
- Jesteś taki pewien, że chcę tak zbywać ludzi, panie Tande? - odparłam zalotnie.
Nachylił się nad tobą. Twoje serce zaczęło bić mocniej widząc jego usta coraz bliżej i bliżej. Tak bardzo pragnęłaś powtórzyć pocałunek z tamtego wieczoru, kiedy cię "uprowadził". Przymknęłaś powieki. Następnie on wyszeptał do twojego ucha:
- Widzę to w twoich oczach.
Zadrżałaś a następnie zganiłaś się w sercu za to, że dałaś się nabrać. Modliłaś się, aby chłopak nie zauważył twojego zakłopotania.
Waszą chwilę bliskości przerwał stukot w szybę samochodu. Odwróciłaś się od blondyna i ujrzałaś zniecierpliwioną minę Phillipa.
Ile do cholery mam tu czekać?! - krzyczał.
- Nie zmarzniesz, księżniczko – odpowiedział spokojnie Daniel, wysiadając z samochodu. 
Poszłaś w jego ślady i także wyszłaś na chodnik zderzając się z mroźnym powiewem zimy. Była godzina około 19, czyli stosunkowo późno jeśli chodzi o tę porę roku. Zdążyło się całkowicie ściemnić i jedynym światłem były lampy w oknach budynku.

***

Siedziałaś na kanapie, wokół ciebie było pełno nieznajomych ludzi. Każda część twojego ciała krzyczała "nie rób tego!" i nagle odezwał się on... Blondyn, który siedział obok ciebie, obejmując cię ramieniem, jakbyś była jego. Był wyraźnie pod wpływem wszystkiego co możliwe. Nie mogłaś mu powiedzieć, aby przestał, bo pewnie dla niego byłaś tylko koleżanką. Widziałaś jak próbował wódki, palił papierosy i... wciągał kokainę. Biały proszek, z pozoru wyglądający jak sól, który nakładał na kartę kredytową, jak zdążyłaś zauważyć, i wciągał przez dziurkę nosa. Po każdej kolejnej dawce czułaś jak się rozluźniał i nie czuł skrępowania dotykając twój pośladek. Nie miałaś odwagi się mu sprzeciwić, co by pomyśleli jego znajomi? Nie chciałaś wyjść na cnotkę, więc pozwalałaś mu na aż za wiele.
Wypiłaś parę drinków, nic więcej, dopóki chłopak nie podstawił ci proszku na karcie dosłownie pod nos.
- Spróbuj - powiedział a ty poczułaś ukłucie w sercu - Po prostu wciągasz, nic więcej.
Widziałaś na sobie spojrzenia wszystkich zgromadzonych przy stole. Gdzieś w oddali słyszałaś muzykę do której bawili się pozostali znajomi Daniela. Popatrzyłaś na dziewczynę siedzącą naprzeciwko ciebie na kolanach Phila. Jej wyraz twarzy zachęcał cię do spróbowania. Wyglądała na całkiem miłą dziewczynę.
"Przecież nie każdy kto wciąga jest ćpunem" pomyślałaś i już się nie zawahałaś. Na jednym wdechu pozwoliłaś białemu proszkowi zmanipulować twoje ciało.


__________________________

Hej, hej, hej! Jest tu ktoś jeszcze? 4 miesiące... Naprawdę, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Normalnie chyba porzuciłabym to opowiadanie, ale mam do niego niesamowity sentyment, poza tym kilka osób się o niego dopytywało. Tak więc jestem i publikuję!
Nie wiem, czy Wam się spodoba moja wizja tego opowiadania. Naprawdę, nie będę miała Wam za złe jeżeli po prostu je przestaniecie czytać. Moim celem jest doprowadzenie go do końca i postaram się go zrealizować :)
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie, jestem baaaardzo ciekawa co o tym sądzicie.

Pozdrawiam!

piątek, 20 lutego 2015

4 - There's nothing more deadly than slow growing fear

Staliście wtuleni do siebie przez dłuższą chwilę. Biło od niego ciepło, które nie pozwalało ci uwolnić się z jego ramion. Czułaś się w nich bezpiecznie. Nagle zdałaś sobie sprawę, że nigdy tak na prawdę nie było ci dane zbliżyć się do chłopaka w taki sposób. Pochlebiała ci myśl, że nie jesteś Danielowi obojętna.
Chłopak kojąco gładził ręką twoje plecy co powodowało dreszcze na ciele. Uśmiechnęłaś się lekko i powoli oderwałaś swoje ciało od torsu Norwega.
- Zawieziesz mnie do Maren? - zapytałaś patrząc w błękitne tęczówki Daniela. Ten na znak, że się zgadza, wziął twoje dłonie i uścisnął je lekko wciąż się w ciebie wpatrując. Następnie otworzył drzwi od strony pasażera i pozwolił ci usadowić się na siedzeniu. Sam obiegł dookoła samochód a po chwili siedział już obok ciebie. Ruszyliście.
- To jest to osiedle w stronę morza, prawda? - zapytał.
- Tak - kiwnęłaś głową - Skąd wiesz?
Uśmiechnął się. Widocznie dom Maren wiązał się z miłymi dla Daniela wspomnieniami.
- Imprezy z jej bratem, długie historie, kiedyś ci opowiem - odparł zakładając okulary przeciwsłoneczne, które tylko dodały mu uroku.
Słońce zaczęło intensywnie świecić. Zapowiadał się piękny, styczniowy dzień. Temperatura poniżej 0 stopni a przy tym wiosenne słońce - taka pogoda mogłaby panować całe życie. Uwielbiałaś zimę, ale nienawidziłaś kiedy jest ponuro na zewnątrz. Szkoda, że takie dni w Norwegii były rzadkością.
Kilkuminutową ciszę przerwała piosenka Vance Joya "Riptide", którą włączył Daniel.
- I was scared of dentists and the dark - zaczął śpiewać Norweg i o dziwo nieźle mu to wychodziło - I was scared of pretty girls and starting conversation - przy tym wersie skierował się ku tobie i zachęcił do śpiewania razem z nim.
Magiczna, nieposkromiona siła sprawiła, że bez namysłu dołączyłaś do chłopaka.
- All my friends are turning green. You're the magicians assistant in their dream!
- Ooooooooh!
- AND THEY COME UNSTUCK!
Zaczęliście się obydwoje śmiać. Zabawne, jak jedna piosenka potrafi zbliżyć do siebie ludzi. Od tamtej pory mniej krępowałaś się w towarzystwie Daniela, nie zastanawiałaś się co powiedzieć, aby nie wyjść na idiotkę, czy przytrzymaną wieśniarę. Byłaś po prostu sobą.
Chłopak najwyraźniej to zauważył, bo po chwili powiedział:
- O to mi chodziło - zalotnie puścił oczko. Poczułaś jak twoje policzki nabierają czerwonego koloru.
Nie byłaś pewna, czy to, co wyprawia względem ciebie nazywa się zakochaniem. W końcu, skąd miałaś to wiedzieć? Maren wiele razy opowiadała ci o tym uczuciu, lecz nie było to nic konkretnego. Chociaż w głębi serca czułaś, że Norweg nie może ci się oprzeć, nie mogłaś dopuścić do siebie tej myśli. Dlaczego? Może dlatego, że w twojej głowie wciąż siedział obraz postaci Bjoerna a w nozdrzach czułaś powalający zapach perfum bruneta.
Mógł zadziałać również inny, bardzo ważny czynnik, który kieruje w połowie twoim życiem. Strach przed rozczarowaniem. Ile razy było tak, że nastawiłaś się na wymarzone wakacje, które obiecali ci rodzice, a które nigdy nie miały miejsca? Ile razy chłopak, którym się zauroczyłaś odprawił cię z kwitkiem?
Na myśl o tych przykrych dla ciebie sytuacjach posmutniałaś. Nawet nie zauważyłaś, kiedy dojechaliście na miejsce.
- Pójdę sama, zaraz wrócę - powiedziałaś co nie do końca było prawdą. Miałaś zamiar opowiedzieć Maren wszystko o Danielu. Zapewne nie skończyłoby się to na 10-minutowej pogawędce. Jednak z wiadomych względów nie chciałaś, aby chłopak także był przy tej rozmowie.
Wysiadłaś z samochodu. Odruchowo przeczesałaś palcami włosy wprawiając je w nieład. Stojąc przed drzwiami wejściowymi, nacisnęłaś dzwonek. Przez dłuższą chwilę nie słyszałaś żadnej reakcji, więc dzwoniłaś dalej. Dopiero po kilku minutach Maren otworzyła.
Można powiedzieć, że wyglądała nawet gorzej od ciebie. Włosy potargane na wszystkie strony, ubrana w różowy szlafrok, który praktycznie mało co zakrywał a pod spodem jedynie bielizna. Oczy nieobecne, podkrążone, policzki umazane czerwoną szminką.
Nie mogłaś wydusić z siebie słowa. Najbardziej przeraziły cię czerwone ślady na twarzy, gdyż początkowo pomyślałaś, że to krew. Dziewczyna ledwo stała na nogach opierając się o drzwi.
- Cześć - wybełkotała.
- Ym, no hej - odparłaś i weszłaś do środka - Co ci się stało?
Popatrzyła na ciebie z wyrzutem. Zmieszałaś się lekko.
- Nie widziałaś się w lustrze? - dopytywałam.
Dziewczyna weszła do salonu, zaraz przy wejściu i z całym impetem runęła na kanapę.
- Przestań zadawać pytania, odpowiedź na nie wymaga myślenia - odparła trzymając się za głowę.
- Okay, to wpadnę jutro. Zadzwoń jak wydobrzejesz - powiedziałaś z lekkim wyrzutem i ruszyłaś ku wyjściu, jednak coś cię zatrzymało. Usłyszałaś jak ktoś powoli schodzi po schodach i ciężko wzdycha. Początkowo pomyślałaś, że to któryś z rodziców Maren, lub jej brat, więc postanowiłaś się przywitać.
Popatrzyłaś w stronę schodów, którymi schodził nie kto inny jak Bjoern! Tak! Ten Bjoern, za którym szalałaś od kilku miesięcy. Ten Bjoern, który dzień wcześniej powiedział, że jesteś jego dziewczyną. Tylko... Dlaczego był w samych bokserkach?
- Bjoern? - zapytałaś zachrypniętym głosem.
Dopiero wtedy zauważyłaś na jego ciele czerwone ślady, takie jak na twarzy Maren. Zaczęłaś kojarzyć fakty. Zrobiło ci się niedobrze na myśl, co twoja przyjaciółka mogła robić z brunetem, w dodatku po pijaku! Do twoich oczu zaczęły napływać łzy a serce biło ci coraz mocniej. Nawet nie pomyślałaś nad tym co mogłabyś powiedzieć. Wybiegłaś z domu jak najszybciej mogłaś, aby nie widzieć więcej fałszywego zmartwienia na twarzy Maren.
Daniel wciąż siedział w samochodzie i słuchał muzyki śpiewając przy tym. Przerwał na widok twojej zapłakanej twarzy. Wysiadł z mercedesa i podszedł do ciebie. Złapał cię na chodniku i po raz kolejny tego dnia przytulił. On przeczuwał co mogło się stać. Czarne BMW zaparkowane na posesji nie należało do rodziny Maren. Szybko zebrał wszystko w całość. Nawet nie zadawał pytań. Po prostu pozwolił ci wtulić się w jego silne ramiona kojąco gładząc cię przy tym po głowie.
- Zabierz mnie stąd - pisnęłaś na co Norweg wypuścił cię ze uścisku i zwinnym ruchem po sekundzie znalazł się na miejscu kierowcy. Ty usiadłaś obok. Trochę się uspokoiłaś, ale dalej nie mogłaś powstrzymać łez napływających do twoich oczu.
Nie miałaś pojęcia gdzie Daniel chciał cię zabrać. "Może znów na tę halę?" pomyślałaś. Mało cię to obchodziło w tamtym momencie. Najważniejsze było dla ciebie to, aby znaleźć się jak najdalej od tego domu.
- W ciągu jednej sekundy straciłam najważniejszą osobę w moim życiu - powiedziałaś w końcu.
- Suka - skomentował na co lekko się uśmiechnęłaś - Już wcześniej widziałem ten samochód, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie. Gdybym szybciej skojarzył, pewnie nie pozwoliłbym ci tam wejść.
- Wtedy żyłabym w tym fałszu przez następnych kilka miesięcy - zauważyłaś - Już nigdy jej nie zaufam.
Pociągnęłaś nosem. Łzy przestały spływać po twoich policzkach. Oddychałaś głęboko, aby uspokoić bicie serca. Postanowiłaś skupić się na krajobrazie za szybą, żeby na chwilę oderwać myśli od przykrego obrazka sprzed kilkunastu minut. Wjeżdżaliście do dzielnicy gdzie mieściły się wszystkie najważniejsze obiekty sportowe w Oslo, a może i nawet w całej Norwegii.
- Oderwiesz się na chwilę od codziennego życia - powiedział Daniel.
Zdałaś sobie sprawę, że wczoraj nawet nie spytałaś co trenuje. Początkowo pomyślałaś o biegach narciarskich, ale na terenie ośrodków nie znajdował się żaden tor.
- Co trenujesz? - zapytałaś w końcu.
- Skoki narciarskie - odparł pewnie - Dzisiaj mamy trening przygotowujący do skoków na Mistrzostwach Świata w Falun*. Będzie cała kadra.
Na ostatnie zdania otworzyłaś buzię ze zdziwienia. Mistrzostwa Świata! Kto by pomyślał!
Akurat wtedy dojechaliście na miejsce. Daniel zaparkował samochód a ty wciąż nie mogłaś nic powiedzieć z wrażenia. Wysiedliście. Norweg wziął swoją torbę treningową z tylnych siedzeń, której wcześniej nie zauważyłaś. Ruszyłaś za Danielem rozglądając się dookoła. Twoim oczom ukazała się ogromna skocznia. Nie śledziłaś zawodów w telewizji regularnie, jedynie kątem oka widziałaś kiedy rodzice oglądali. Nie zwracałaś wtedy uwagi na rozmiary skoczni. Obiekt jak obiekt.
W tamtym momencie poczułaś strach. Próbowałaś wejść w skórę skoczka i skoczyć z takiej wysokości. Obleciał cię nieprzyjemny dreszcz.
- Nie powiesz nic? - zapytał po chwili. Popatrzyłaś na niego. Na jego twarzy malowało się zadowolenie. Widocznie wywołanie tak silnych emocji na twojej twarzy było jego głównym celem.
- Naprawdę masz zamiar stamtąd skoczyć? - wskazałaś na belkę u góry.
Zaśmiał się.
- Tak. To wcale nie jest takie trudne - zapewnił.
Szliście w stronę drewnianego domku, obok którego był zaparkowany samochód z otwartym bagażnikiem. W środku znajdowały się narty i różne narzędzia.
- Co za punktualność, Tande! - zawołał mężczyzna o długich blond włosach na nasz widok.
- Przyprowadziłem nam dzisiaj widownię - powiedział wskazując na ciebie - Stary nie będzie miał nic przeciwko, prawda?
- Będzie za bardzo zaaferowany Mistrzostwami. Nawet dziewczyny nie zauważy - przyznał wyciągając narty.
Kiedy mężczyzna zniknął za drzwiami drewnianego domku, Daniel zwrócił się do ciebie:
- Zaprowadzę cię na trybuny, tam sobie posiedzisz. Potem poznam cię z chłopakami i wyrwiemy się gdzieś.
- Błagam cię, nie zabij się tam - wypaliłaś. Na prawdę uważałaś ten sport za niesamowicie niebezpieczny. Nie mogłaś zrozumieć jak to możliwe, aby tak po prostu szybować nad zeskokiem bez uszkodzenia żadnej z kości.
Uśmiechnął się pokazując rząd prostych białych zębów.
- Co prawda mam lęk wysokości... - zaczął co spotkało się z twoim wzrokiem pełnym przerażenia - Skaczę od jakichś 10 lat, nic mi się nie stanie, to tylko trening - zapewniał.
Trochę się uspokoiłaś. Spojrzałaś na górę, lecz słońce nie pozwalało ci zobaczyć więcej niż oślepiający blask. Odruchowo przyłożyłaś rękę do czoła.
- Trzymaj - powiedział Daniel podając ci swoje okulary - Ja na razie muszę je zamienić na trochę większy rozmiar - dodał. Wzięłaś od Norwega okulary i ruszyłaś w stronę miejsc siedzących na trybunach, Daniel pomachał ci na pożegnanie i wszedł do domku.
Usadowiłaś się w najlepszym według ciebie miejscu. Ponownie spojrzałaś do góry i znów poczułaś nieprzyjemny dreszcz. Chciałaś odruchowo wyciągnąć telefon z kieszeni i powiadomić Maren co właśnie robisz, lecz nagle przypomniałaś sobie, że smartfona wzięli rodzice a przyjaciółka już praktycznie nie miałaś. Poczułaś ukłucie w klatce piersiowej na wspomnienie obrazka z domu Norweżki.
"A może to właśnie jest mój świat?" zapytałaś siebie w myślach przyglądając się co chwila przyjeżdżającym członkom kadry. W zamyśleniu trwałaś przez kilkanaście minut, nawet nie zauważyłaś, że pierwszy ze skoczków wylądował na zeskoku.

*w moim opowiadaniu Daniel jednak pojechał na MŚ


____________________________________

Witam! Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze czeka na to opowiadanie. Nawaliłam z czasem, ale myślę, że zrekompensowałam się długością rozdziału. Muszę przyznać, że to jeden z moich najdłuższych, oby jakość nie nawaliła, ale to już Wam daję do oceny ^^ Czekam z niecierpliwością na opinie i dziękuję za każdy komentarz ♥

Zapraszam na najnowszego bloga, na którym pojawił się już prolog - FALLING TO PIECES.
Zapraszam także na Sztukę Zapominania, na której także pojawił się rozdział.

PS.
Ferie trwają a Justyna ma masę nowych pomysłów. Co powiecie na bloga o kolejnym Norwegu? Tym razem w roli głównej Tom Hilde. Czekam na opinie :*